środa, 14 sierpnia 2013

33 dni przed...



Jaki pisałam Wam myśl o operacji przemknęła ponad rok temu.
Na poważnie zaczęłam interesować się tym we wrześniu 2012. Wtedy porozmawiałam o tym z Panem Mężem. Ku mojemu zaskoczeniu potraktował temat poważnie. Zaczęliśmy razem zagłębiać się najpierw w artykułach w Polsce, potem w Austrii. Zaskoczenie miłe - tu taka operacja to poprawa życia i komfortu - nie temat do wstydu. Jest wiele Forum- na których można poczytać o przemyśleniach, radach, jakiego lekarza wybrać i ogólnie jeśli ma się chwile zwątpienia - porozmawiać. Poczytać o przejściach ludzi jak ja na jasną stronę świata ;)
Wcale nie uważam, że bycie XXL to coś złego. przy naszych Wiedeńskich Wiatrach chudzinki zwiewa, a my stoimy ;) Pan Mąż powiedział, że jak aż tak schudnę dołoży mi cegły z budowy do torebki :) Bycie grubym czasem ogranicza.
Wracając. Przy okazji badań dziecka w przychodni wspomniałam ogólnemu lekarzowi o tej operacji. Żeby naświetliła mi jak to jest tutaj, gdzie co jak, ile trzeba czekać... a może się trafi i coś będzie wiedziała :) Dała mi skierowanie do AKH. Jest tam przychodnia - oddział - który zajmuje się właśnie też tego typu operacjami. Dała jeszcze skierowania na badania krwi, minerałów itd.... żeby mieć podkładkę oprócz mojego BMI - okazało się, że mam anemie - tak kochani osoby otyłe też są narażone na Anemię. Pewnie dlaczego większość ludzi kojarzy anemię z anoreksją ;)
To był październik. Pan mąż zadzwonił do AKH- numer bez problemu można znaleźć w internecie. Trzeba zadzwonić koniecznie i umówić się na termin - ja czekałam na pierwszy termin 3 miesiące.
Ja dostałam skierowanie do profesorów od chorób wewnętrznych -po naszemu ;) tutaj nazywa się to Innere Medizin - do poradni przemiany materii (Stoffwechsel) z pięknym napisem na nim Adipositas ;) Czytaj otyłość.

Poszliśmy na umówiony termin. Pierwszy raz wtedy byłam w Szpitalu AKH- pierwsza myśl " Kur...wa ale wielki". Wejście, korytarz, informacja. Pan miły powiedział, że trzeba iść prosto strefą zieloną. Gdybym była wierząca podziękowała bym Bogu czy innej świętej krowie za tak mądre rozwiązanie. Idziemy zieloną... winda.. wjeżdżamy 2 piętra - szukamy gdzie iść dalej. 6J  - schowana w końcu korytarza. Zmachani tym bieganiem po "zielonej strefie" docieramy na miejsce. Rejestracja, dowód, e-card. Pani  skupiona i zajęta sobą coś wypisuje. Spoglądam na poczekalnie, młodzi, starzy, chudzi, otyli. Jedna babka chciała osiąść - niestety krzesełka plastikowe się nie rozciągają. Myślę kur... też się nie zmieszczę. Jednak gdy Pani odwróciła się przodem do mnie okazała się 2 razy większa niż ja - odetchnęłam z ulgą, że jednak usiądę ;)
Uff usiadłam... 2 min później słyszę jak ktoś duka moje nazwisko.....I nie daje rady ;) śmiech z Panem Mężem. Zlitował się i powiedział prawidłowo. Ucieszona studentka "Jo!Jo! Bitte!"- no to idziemy :)
Wita nas pielęgniarka uśmiechnięta, nie patrząca się jakby miała Cię zabić ( uff cieszę się, że całkiem inne są niż te w szpitalach w PL. One to chyba za kare do pracy przychodzą). Swoją drogą moja matka też pielęgniarka, ale już kilkanaście lat w szpitalu nie pracuje tylko w przychodni.
W gabinecie byłam ja, Pan Mąż ( mój osobisty tłumacz), pielęgniarki, i  Prof. Dr Anton Luger. Polecam 100%. Na początku wydaje się lekko zakręcony, jakby nie obecny. Ale gdy odklei się od komputera poświęca czas pacjentowi. Pierwsze jego pytanie " w czym mogę pomóc". Potem zapytał się mnie czy sama to wymyśliłam czy ktoś mi może podpowiedział to rozwiązanie. Sprawdzają ;) Przez całe 20 min rozmowy tłumacząc, gadając z pasją, zakreślając najważniejsze punkty na ulotce którą dał ze 3 razy zapytał czy jestem pewna. Wyjaśnił wszystko, odpowiedział na pytania, dał skierowania na następne badania. Super gościu. Jeśli któraś będzie się wybierała to obyście trafiły na niego. W jego oczach widać, że kocha to co robi, czyli kocha kroić innym żołądki hehe ;)
Wydaje mi się, że to był ten pierwszy krok. Powtarzając lekarzowi, że jestem pewna sama w to uwierzyłam. Idąc w ciszy z Panem Mężem "zieloną strefą" do wyjścia wymieniliśmy tylko po jednym zdaniu " No to zaczęło się..."




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz